Nie czytam, nie piszę, nie rozumiem. Takie to moje życie. Skanuje obrazy szukając ciekawych informacji. Będąc wycofanym czuje się bezpiecznym. Nie interferuje, wszystko przechodzi przeze mnie jakbym był transparentny. Leżę. Nie martwię się, bo nie mam czym. Wali mnie wszystko, tak tylko mówię. W gruncie rzeczy to się przejmuję. Przejmuje się sobą i tym co będzie dziś. Nie? To może jutro? Kto wie, dobrze jest tak myśleć. Ludzie którzy przejmują się jutrem ponoć są wartościowi. Nie są? Ach to musiałem coś pomylić. Albo mnie pomylono jak mnie tworzono. Nie tworzono? Czego nie rozumiesz? Bo to taki grymas, historia znikąd. Poeta? Gdzie? Tam! Nigdzie nie mogę znaleźć swoich prac Shibori, leżały na oknie, może wiatr porwał gdy leżałem nieruchomo na podłodze po ćwiczeniach adeptek Shibari. Kto wie co by się stało gdybym nie dostał się na fakultet. Jak to nie wiesz? Naprawdę, wyjeżdżam. Mam coś nowego. Niesamowitego. Ciiiicho! Są tacy co chcą wiedzieć wcześniej… Nasłali już na mnie Rutkowskiego. Prawie mnie porwali! Nie na strzępy, głupolu! Uprowadzić autor kazał i zmienić w coś co lepiej zrozumiecie. Już buty wyszorowane, garnitur w wzorek. W pociągu siedzę i rozmyślam o szkole, startupów w Łodzi. Nie wiem, czy czegoś nie pomyliłem. Nie jestem pewny czy na pewno startupów, może to była zumba? Może. Coś cicho już tu jakoś. Pewnie nie czytasz tego, wcale. Sczeznę na padole samotności, jak większość tego co tekstem jest. I zanim drugie życie tchnie we mnie wujek Google, ja jeszcze krzyknę w powietrze, odrywając ostatkiem sił litery od kartki. Adasiu, synku Kasi Cichopek, śpij słodko, nie przejmuj się sławą. Sława na pstrym koniu jeździ, ty weź tego bujanego, jego możesz być pewny! Ja jestem. A tak jakby mnie nie było.
(Tekst dedykuje w kolejności zgłoszeń: Monice Piaseckiej, Piotrowi Peszko, Tomaszowi Rondio oraz Wiktorowi Gawareckiemu – smacznego)