Wiecznie E-żywi?

Czyli jak za popularyzacją Internetu nie podążają społeczne zachowania lub czy wiesz, co stanie się z Twoją sieciową wersją, gdy pożegnasz się z naszym światem?

Gdy sprzątamy nagrobki i odwiedzamy tych, o których powinniśmy pamiętać, zwykle pogoda sprzyja spacerom a te pozwalają na spokojne kontemplowanie rzeczywistości. Podczas takiego spaceru w atmosferze całkiem sentymentalnej kolejny raz spotkałem się z człowiekiem a właściwie z rozmyślałem nad nagrobkiem człowieka, którego działania na długo wyznaczyły kierunek mojego życia, życia związanego z Internetem. Jednak po tym spotkaniu zadałem sobie pytanie, co o nim po tych prawie latach rozłąki mówi Internet?

Te rozmyślania poprowadziły mnie do wycieczki po wyszukiwarkach i obserwacji stanu ich wiedzy. Po głębokim przeglądzie mogę stanowczo stwierdzić, że jeśli przez przypadek Ci się zejdzie to, jeśli nie jesteś osobą publiczną wiedza to tym, że nie jesteś żyw wcale w sieci się nie pojawi. Jeśli używasz darmowych usług prezentując swoją osobę bądź pewny, że będziesz żył jeszcze wiele lat.

Jeśli masz zaś emocjonalnie rozdygotaną rodzinę to nawet, jeśli teraz rękami i nogami bronisz się przed naszą klasą (nk.pl) wiedz, że możesz się tam pojawić tylko po to by ktoś mógł powiedzieć, że Cię znał i postawić świeczkę na Twoim profilu wraz z ckliwym „komciem”. Co wcale nie byłoby takie złe, bo trudno nie zauważyć, że po takiej „znajomości” Ci, którzy nie wiedzieli o twojej „przemianie” będą przynajmniej o tym poinformowani.

Cywilizowani ludzie spodziewający się wszystkiego sporządzają swoją wolę w formie testamentu i pozostawiają ją zaufanej osobie tj. notariuszowi. Cywilizowani ludzie przekazują swoje majątki, dzielą i rządzą poprzez tę wolę spisaną na papierze. Jestem zaś przekonany, że niewielu przekazuje swoje dyspozycje dotyczące ich obecności w sieci. Nikt nie mówi notariuszowi, co ma zrobić z kontem na facebooku, naszej-klasie, goldenline, linked-in itd. Nikt nie zostawia haseł do kont by móc je zaktualizować o tą smutną wiadomość.

Im bardziej jesteś dynamiczny w sieci tym więcej to stwarza problemów z odpowiednim „wylogowaniem się”. W zasadzie nikt nie przychodzi z pomocą. Szczególnie teraz, gdy rozwój Internetu jest tak dynamiczny, nie powstali e-notariusze, którzy przechowują hasła i konta by zgodnie z wolą nieboszczyka zaktualizować je lub usunąć (mam wrażenie, że jest tu duża nisza na której można swoje zarobić).

Do Internetu nieustannie napływa „świeża” krew, w zasadzie najsilniej rosnącą teraz grupą jest segment użytkowników w wieku 60+. To bardzo ciekawa grupa użytkowników: bardzo ostrożni, ale też otwarci na dyskusję z olbrzymim bagażem, chętnie dzielący się wiedzą. Wiele odkrywają i przetwarzają by z czasem wszędzie pozostawiając po sobie interesującą pełną doświadczenia wiedzę. Nie powinniśmy się w związku z tym dziwić, że coraz częściej będziemy natrafiać na „duchy” tj. pozostałości po zmarłych, ponieważ ludzie w tym wieku częściej odchodzą.

Gdy zastanawiam się „co by było gdyby” nie potrafię odpowiedzieć czy ten blog miałby być skasowany, czy zawieszony na kołku i opłacany jak grób rodzinny na Rakowicach? Czy konto, na facebook’u skasowane czy otwarte dla zapraszających, piszących po ścianie nieświadomych „znajomych”, którego ilość odwiedzin wzrastałaby, co roku podczas moich urodzin wypełniając się ciekawymi życzeniami zdrowia i szczęścia? Czy konto na linked-in miałoby dalej informować o moim doświadczeniu zawodowym z ostatnim wpisem wykonanym przez rodzinę „od xx.xx.xxxx – zarządzanie pozamaterialnym stanem wielowymiarowej osobowości” oczekującym na rekomendacje współzarządzających?

Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, nigdy się nad tym nie zastanawiałem, może powinienem? Może powinienem przekazać takie dyspozycje, lub choć zostawić kartkę z hasłami w wiadomym dla bliskich miejscu?