Czyli jaki wpływ na identyfikację obywatelską ma rozwój społeczeństwa informacyjnego i narzędzi społecznościowych lub jak zaatakować czytających blachą tekstu o zmianach wywołanych przez Internet.
Na wstępie chciałbym postawić tezę, że wraz z rozwojem Internetu oraz zwiększaniem się ilości użytkowników korzystających z tego medium zanikają granice geograficzne oraz prawne, a pozostają jedynie te, które wynikają z naszego statusu społecznego, wiedzy i kompetencji.
Co determinuje, że dana osoba jest wskazanego obywatelstwa w sieci? Czy miejsce urodzenia jest cechą istotną dla użytkowników w Internecie? Gdzie zaczyna się konkretne państwo w Internecie? To pytania, które warto sobie postawić i to z punktu widzenia osoby rozwijającej produkty Internetowe, ale również z punktu widzenia prostego obywatela rozmyślającego o przyszłości jego kraju.
Z punktu widzenia historycznego granice Polski wielokrotnie się zmieniały, tak często, że nawet najsprawniejszy historyk bez odpowiednich pomocy nie jest w stanie ich sprawnie na przestrzeni lat narysować. Dużym utrudnieniem zadania jest również samo pojęcie granic geograficznych, ponieważ na początku powstawania państwa polskiego nikt ich nie wyznaczał, bo nie miały żadnego znaczenia. Przynależność do tego, czym dziś nazywamy państwem oznaczana była na podstawie akceptacji prawa i konkretnej władzy.
Mam przedziwne wrażenie, że epoka Internetu prowadzi nas dokładnie w tym samym kierunku. Już dziś dla moich znajomych z sieci nie ma znaczenia, czy urodziłem się w Krakowie czy Gdańsku. Ba, nie ma znaczenia też czy tam mieszkam lub nawet jestem. Postać, którą się posługujemy w sieci ma relacje pomijające fizyczność, jednak uwzględniające kilka ważnych czynników rozpoznania. „Osobowość”, komunikatywność, szybkość reakcji, dostępność, języki, którymi władasz, twoje „efekty” istnienia w sieci. To determinuje twoje istnienie, tak jak fizyczne wpisy w odpowiednich dokumentach państwowych determinują twoje obywatelstwo.
Jakiś czas temu wielu blogerów i wiele mediów odtrąbiło powstanie 500 milionowego państwa na Facebooku. Czy fakt zapisania się do Facebooka jest powodem otrzymania obywatelstwa? Raczej nie, albo jeszcze nie. Aby określić dowolne państwo musimy wiedzieć, że coś jest państwem, jeśli spełnia 4 warunki:
- Posiada stałą ludność (ja rozumiem, że może posiadać stale rosnącą ludność)
- Suwerenną władzę (samodzielnie podejmować decyzje)
- Terytorium (fizyczna cecha)
- Posiada zdolność do relacji międzynarodowych (tj. bycie akceptowanym przez inne państwa).
Zgodnie z tymi punktami Facebook nie mógłby być państwem, ale czy na pewno? Przecież posiada stale rosnącą liczbę użytkowników. Przecież międzynarodowa społeczność niejednokrotnie pokazywała, jaką siłę posiada, a właściciele serwisu dowolnie modyfikują zasady relacji między użytkownikami tworząc całkiem nowe prawo Internetowe. Przecież ci ludzie, którzy zapisali się do Facebooka, gdzieś funkcjonują, gdzieś tę ziemię zamieszkują. Żadne inne realne państwo nie ma takich zdolności do relacji międzynarodowych, jak społeczność Facebooka. No dobrze, ale czy można powiedzieć, że jesteś obywatelem Facebooka? Jeszcze nie, ale może wkrótce np. groupon pozwoli Ci wykupić niewielką działkę na wybranej facebookowej wyspie i przyjąć takie obywatelstwo. Wszystko zależy od tego jak zareaguje na to prawo państwa, w którym aktualnie się znajdujesz. Ale tego typu rozważanie na chwilę wsadzę na półkę z literaturą fantastyczną.
Gdyby jednak popatrzeć na społeczność ludzi uczestniczących w relacjach zawartych na tym serwisie tak jakbyśmy patrzyli na państwa, jasno i wyraźnie widać, że granicami w tej uwolnionej od ograniczeń fizycznych masie relacji zaczynają być różne kompetencje np. znajomość języków, wiedza, ale też status społeczny, dostępność pieniędzy i technologie. Gdyby te cechy nazwać cechami obywatelskimi można by nabywając jakąś cechę, przyjmować konkretne obywatelstwo. Istniałyby kraje użytkowników Iphone, kraje mówiących po hiszpańsku, kraje php’owców i ewangelizujących ich pythonowców. W zasadzie nie można by posiadać jednego obywatelstwa, a elementem lansu byłoby posiadanie ich jak największej liczby, a elementem osiągnięcia stabilizacji ograniczenie ich do minimum.
Nie twierdzę, że dowolne państwo przestanie istnieć przez nieustanne mutacje relacji międzyludzkich w Internecie, twierdzę zaś, że owe mutacje wyskoczą z sfer wirtualnych i zaczną materializować się w obszarze prawa różnorakich państw. Te zmiany mogą wpłynąć bezpośrednio na pojęcia, które dziś określają państwo czy narodowość i uwolnić je od ograniczeń prawnych i terytorialnych a w przypadku narodowości nawet oderwać się od pochodzenia, historii, miejsca urodzenia przodków.
Oto otwarte pytania: co mamy zrobić by nasze dzieci czuły więź z Polską? Czy akceptujemy ich deklaracje przynależności do obywatelstwa świata (i tylko świata)? Jakie znaczenie będzie miało dla nich słowo patriotyzm?