Nie będę wam pisał o tym, czym jest iPad, bo źródeł tej informacji jest dziś miliony. Z przyjemnością napiszę o tym, o czym, prawie nikt nie napisał, czyli o iPadzie w rękach dzieci z perspektywy rodzica.
Gdy jesteś gadżeciarzem wszystkie nowinki mają swój cykl życia. Życie biegnie od momentu jednego „muszę go mieć” do drugiego „muszę go mieć”. Są fazy fascynacji, doświadczeń, znudzenia i porzucenia – normalka. W fazie fascynacji powstaje najwięcej treści na temat danego urządzenia, serwisu czy usługi. Gdy pierwsze zauroczenie odchodzi rynek poszukuje nowości a producenci, którzy o tym wiedzą karmią go nowinkami. Raczej nikt nie przeprowadza dodatkowych badań i nie pokazuje świata z perspektywy życia gadżetu. Nikt nie napiszę złamanego słowa o iPodzie 4 generacji, bo to już passe, podobnie jest z „starymi” telefonami czy starszymi wersjami aktualnych gadgetów.
Po co mi iPad?
Nikt oprócz mnie, bo ja właśnie powiem Wam o swoich obserwacjach dotyczących starego iPada, choć trochę się niezręcznie czuje nazywając starym sprzęt, który ma pół roku. Mój iPad w odróżnieniu do wielu krytycznych słów, które spotykam na rynku jest „mistrzem”. iPad radzi sobie z potrzebami, które pojawiają się, gdy stoję w korku, siedzę na sofie czy jadę na delegację. Używam go namiętnie i bardzo pomaga mi w pracy. Pomaga mi również, gdy…
Gdy moje dzieci są już na tyle znudzone by poszukiwać czegoś bardziej interaktywnego niż koparka z własnym napędem. Nie ma żadnej innej zabawki, która miałaby większą siłę przyciągania niż iPad. Moje dzieci zrobią wszystko by dostać ją do ręki. A ja reglamentuje dostęp do „cudownego urządzenia”, które odpowiedziało na potrzeby nowego pokolenia maluchów. I wiem, że nie tylko ja. Wielu moich znajomych ma podobny problem. Apple używając iPad kupiło nasze dzieci. Zrobiło urządzenie Ipad, które w swojej prostocie, ale również efektowności i dostępności odpowiada na większość ich potrzeb. Twórcy aplikacji wcale mi nie pomagają, co rusz tworząc kolejne przyjemne i pasujące dokładnie do potrzeb moich maluchów.
iPad iDzieci
Jestem przerażony. Moje maluchy (2 latek i 4 latka) nie mają żadnych problemów, aby uruchomić Ipad, wybrać, włączyć i używać aplikacje na nim zainstalowane. Całe szczęście zakup realizowany jest po wpisaniu hasła, bo w innym wypadku posiadałbym już wszystkie aplikacje świata i duży rachunek wydatków. Codziennie przekonuje się, że do produkcji swoich urządzeń Apple wykorzystuje zasadę „nasz produkt jest dla wszystkich, niech wszyscy będą w stanie go obsługiwać”. Nie jestem jakimś niesamowitym fanem Apple. Wiem jedno, gdy moja córka trzymała w ręce HTC i iPhona, z jakiegoś powodu iPhone stał się jej ulubionym urządzeniem. Podobnie stało się z iPad. Ja nie wiem, co oni w Apple robią, ale czarują maksymalnie.
Gdybym miał dziś kupić dziecku coś na urodziny czy np. komunię i chciałbym mu zrobić prawdziwą przyjemność chyba kupiłbym iPad. Wiem też, że rodzice obdarowanego dziecka na pewno długo do mnie mieli by żal za koszty, jakie im sprawiłem oraz za przekształcenie ich dziecka w maniaka iPadowego. iPad jest świetną zabawką. Uważam, że dzięki niemu dzieci się lepiej rozwijają i w przyszłości iPad będzie ich jednym z kluczowym narzędziem do nauki. Oczywiście jak z wszystkimi innymi zabawkami trzeba nauczyć się utrzymywać proporcje i kontrolować to, co one na iPadzie robią. Choć ja wiem, że spędzenie 30 minut przy interaktywnej książce takiej jak poniżej to dobrze spędzony czas.
Zobacz iPad na filmie: