Czyli o tych, którzy zapomnieli o tym, że aplikacje społecznościowe wcale nie ograniczają przekazu a uwypuklają specyficzne braki w inteligencji społecznej oraz emocjonalnej.
Inteligencją społeczną nazywam zestaw zachowań pozwalających na stosowny dobór elementów komunikacji do przekazu, który się ma ochotę upublicznić. Stosowny to taki, który nie wywołuje reakcji (zwykle negatywnie) zniekształcających intencje osób je komunikujących.
Może mam szczęście, ale pierwszy raz w życiu spotkałem się ludźmi przedstawiającymi całkowity brak inteligencji społecznej dopiero w mediach internetowych. Zwykle jakoś mnie omijali lub – co bardziej prawdopodobne – Internet dla tego typu osób działa jak wzmacniacz i łatwiej ich tu znaleźć.
Najprostszym przykładem osób z wyciętą inteligencją społeczną są wszyscy fanatyczni wyznawcy idei. W zasadzie powinno się ich spotykać w dowolnym miejscu, bo jest ich naprawdę dużo, ale przez bistabilność ich komunikację można przedstawić w prosty sposób: mówią w sposób pozbawiony pozytywnego przekazu lub nic nie mówią. Tego typu osoby udzielały się w początkach polskiego Internetu na IRC, później na forach internetowych, w komentarzach do newsów, by dziś zaistnieć na Facebooku, Twitterze i innych tego typu konglomeratach społecznościowych. Co ciekawe w erze komentatorów wiadomości w portalach nie miałem z tym problemu, jednak gdy ujawnili się wśród moich znajomych, problem się dosyć wyostrzył.
Najmocniej odczułem to po katastrofie lotniczej w Smoleńsku, a później już górki poleciało po wszystkich kolejnych publicznych tematach. Patrzyłem na swój pulpit z brakiem zrozumienia. Zastanawiałem się jak to możliwe, że ta osoba i ta i jeszcze tamta nagle uwolniła swoje pokłady emocji i bez świadomości reakcji zaczęły publikować treści w taki sposób, że przekazując najprostszy komunikat, np. „pada deszcz” tworzyły takie bomby emocjonalne, że całe grupy znajomych się odwracały usuwając wskazane osoby z list znajomych, czy też skutecznie je ignorując. Co jeszcze ciekawsze – większość z tych osób jest bardzo inteligentna; jednak zdolność rozwiązywania zadań, które są elementem oceny IQ nie ma związku ze zdolnością przewidywania reakcji osób, z którymi się komunikujesz 😉
Wielokrotnie łapiemy się na tym, że brak bodźców współistniejących podczas rozmowy twarzą w twarz, tj. tego wszystkiego, co nazywamy komunikacją niewerbalną może mocno zmienić przekaz. Na tym właśnie wykładają się wszyscy, o których mówię. Zauważyłem nawet, że ich przekazy są pozbawione jakichkolwiek emotikonów, co jeszcze bardziej potęguje brak zrozumienia u współkomunikujących się osób.
Przyglądam się temu z niekłamanym zdziwieniem i cały czas poszukuję rozwiązań, które pozwoliłyby im komunikować naprawdę to, co mają na myśli.
Czy spotykacie się z tego typu osobami? Czy macie podobne przemyślenia?