Obserwacje świata Internetu przez małe okienko telefonu, czyli jak urządzenia wpływają na potrzebę korzystania z poszczególnych serwisów oraz tryby w jakich z nich korzystamy.
Te osoby, które nieustannie przykute są do swojego dużego ekranu oraz posiadają swój serwis, na którym im zależy namawiam do odłożenia na dwa tygodnie wszystkiego, co ma duży wyświetlacz i przełączenie się tylko i wyłącznie na urządzenie zwane potocznie telefonem, smartfonem, iphonem, android phonem, czyli po prostu *fonem. Podobnie jak każdy szef, co jakiś czas powinien wykonać zadania, które zleca swoim podwładnym tak właściciel serwisu powinien znać potrzeby swoich użytkowników dokładnie z ich perspektywy. Nie od dziś wiadomo, że ludzie wybierają serwisy internetowe, bo realizują ich potrzeby, jednak niewiele osób uświadamia sobie, że potrzeby zmieniają się w zależności o urządzenia. Dwutygodniowa kwarantanna daje jasny wgląd w to, czego oczekuje człowiek, gdy ma tylko komórkę (np. sprawny touchscreen). Wszystkie mity szybko wymazuje rzeczywistość. Moje doświadczenie rozpoczęło się w bardzo niefortunnym okresie, czyli na przełomie roku, co może mieć pewien wpływ na obserwacje, jednak myślę, że niezbyt wielki. Korzystałem z HTC Desire HD jako ekran jest całkiem znośny, z punktu widzenia systemu już nie bardzo, ale to temat na inny wpis. Całkowicie przełączając się na komórkę trzeba zauważyć, że kilka aspektów funkcjonowania zmienia się diametralnie. Nie ma ściągania plików na później – potrzebujesz instrukcję obsługi telewizora to ją wyświetlasz z Internetu. Nie, nie ściągasz jej na dysk, nawet, jeśli na to wpadniesz to nie wiesz jak go znaleźć na tej karcie. Na komórce nie klikasz przy okazji „na później” (pomijając błędy interface’u gdy wybierasz link) tj. nie otwierasz dodatkowej treści w nowym oknie i jak tą, którą czytasz skończysz przejdziesz do tamtej. Całkowicie nieprzetrawiane są długie teksty z grupy „magazynowej” tj. jeśli nie załapie „lead” + kawałek tekstu następuje wycofanie.
Eksperyment ten jasno wykazał „paterny” konsumpcji. Pierwszy, który jest nam tak dobrze znany to ten, natywny – tu jesteśmy najsilniejsi, znamy się, więc używamy wiele aplikacji, okienek, ściągamy pliki, komunikujemy się, mamy super podzielną uwagę do tego stopnia, że możemy przy tym jeszcze telewizję oglądać – nazywam go stacjonarnym, bo by przejść w ten tryb zatrzymujemy się i z reguły związany jest z komputerami. W trybie stacjonarnym pracujemy, tworzymy, odpoczywamy pasywnie, planujemy i układamy rzeczywistość całkowicie inaczej niż w trybie aktywnym. Tryb aktywny to tryb mobilny, nie mamy potrzeby odkładania na później, potrzebujemy tu i teraz, interesuje nas, co teraz gra DJ, jak ta aktorka się nazywa, chcemy wiedzieć, co jest teraz na topie, gdzie się je dobre jedzenie, co można zrobić ze swoim czasem tu i teraz, chcemy się dzielić wszystkim co mamy wokół – aktywnie!
Będąc w ruchu wiele rzeczy nam umyka, te wiele rzeczy to podstawa biznesu wielu podmiotów w Internecie, za 5 lat utrzymując ten sam sposób działania podmioty te przestaną być odwiedzane, bo nie zrealizują głównej potrzeby rynkowej – główną stanie się ta, która związana jest z aktywnością. Aktywne urządzenie nieustannie przy użytkowniku, z szybkim dostępem i intuicyjnym interfacem to będzie podstawowe źródło Twoich użytkowników, więc zastanów się, co dziś im dziś dajemy? Wcale nie wystarczy im wyświetlić strony, którą mobilna przeglądarka przeczyta z tą aktualnie posiadaną treścią. Trzeba myśleć potrzebami aktywnego działania – umieszczanie treści wokół – rozszerzona rzeczywistość – wspomaganie decyzji – aktywny i spersonalizowany push to będą najczęściej wykorzystywane zabawki w tej grze. A na koniec: nasz Internet na smartfonie nie realizuje potrzeb i wygląda żałośnie – niestety. Czas to szybko zmienić!