Czy WikiPedia przestanie istnieć?

Jakoś nie wierzę, aby tak prosto się to rozegrało, jednak nieustanne apele o dodatkowe finansowanie przez użytkowników prowadzą mnie do myśli, co się stanie, gdy użytkownicy w pewnym momencie nie będą w stanie sfinansować potrzeb WikiPedii. Trudno powiedzieć czy wtedy dalej WikiPedia będzie w stanie istnieć w tej formie, w której ją znamy.

Nie ukrywam, że sprowokowała mnie wiadomość od Jimmiego Walesa – założyciela, WikiPedii, który kolejny raz prosi mnie o to bym podzielił się z nim „drobnym” datkiem od 20-100 złotych. Jimmi w kilku słowach opisuje to, co jest dla mnie kwintesencją problemu „za darmo” – „bez reklam, bez zysku, bez planu działania”. Od lat uważam, że nie ma nic za darmo. Internet nie jest za darmo, za darmo nie ma nic ponieważ w tym przypadku również działa „zasada zachowania energii”. Jeśli chce się coś zabrać to ktoś musi to coś dać a jeśli daje to sam również musi wziąć. Energia nieustannie potrzebna jest do funkcjonowania.

Jeśli czytając to zastanawiasz się jak to jest, że na przykład tu nie ma reklam, że nie panoszy się tu adwords Googla, adTaily czy inne sieciowe źródło przychodu wiedz, że gdy mi zabraknie środków to wybierając pomiędzy głodem a dostępnością do Internetu, wcześniej czy później wybiorę zaspokojenie głodu.  Jimmi Walesa napisał do mnie, że ludzie na niego dziwnie patrzyli, gdy opowiadał im dziesięć lat temu o tym jak będzie działać WikiPedia. W zasadzie nie dziwię się, ponieważ model działania, jaki wybrał był a w zasadzie dalej jest dziwny np. nie zawiera, żadnego stałego źródła finansowania, które pozwalało utrzymywać w dobrej kondycji infrastrukturę czy zasoby zbierane przez tysiące edytorów.

Już w artykule „Nie będę wikipedystą” pisałem o swoich wątpliwościach, co do zasad panujących w WikiPedii, jednak nie pisałem wtedy, że przez brak odpowiedniego zaplecza biznesowego może sprawić, że tak ważny zasób w sieci jest w stanie zniknąć lub ograniczyć swoje działanie.  Nie pisałem też o tym, że wiele innych firm zatrudniających edytorów, naukowców i posiadających sprawny mechanizm zarabiania pieniędzy musiało przez tą barbarzyńską metodę udostępniania treści pochłoniętej z innych miejsc (często też od tychże biznesów „encyklopedycznych”) ograniczyć swoją działalność oraz również w wielu przypadkach nawet ograniczyć dostępność swoich zasobów. Cały ten biznes został pociągnięty pod wodę przez jakże szczytną idee, która teraz z równomiernym tykaniem zegara wyznacza kolejne zbiórki pieniędzy na utrzymanie fundacji sponsorującej działanie WikiPedii.

Zastanawiam się czy za chwilę nie pojawi się kolejny Mike Whatever, który wymyśli kolejny serwis łamiący zasady racjonalnego działania w świecie wolnego rynku i z podobną częstotliwością będzie nawoływał do datków na serwery, obsługę a ludzie zaczną z tego powodu rezygnować z podobnych serwisów, których model biznesowy opiera się o np. reklamę. Czasem zastanawiam się czy Google TV nie jest takim produktem, ale uświadamiam sobie, ze akurat Google zrobi wszystko by przy tym wideo pokazać reklamę, więc w konkurencji absurdalności modelu biznesowego nie mogę ich zaliczyć do grupy WikiPedii.

Czy wiesz, że gdyby każdy użytkownik, który odwiedził Onet.pl w listopadzie wysłał do niego dużo mniej niż 50 złotych rocznie to firma ta mogłaby nie pokazywać w ogóle reklam przy treści? A gdyby tak, co roku Onet prosił użytkowników, żeby mu przelali od 20 do 100 zł to pewnie większość popukałaby się po głowie mówiąc, że to idiotyczny pomysł…