Nauka jazdy

Każdy, kto ma prawo jazdy musiał przejść przez żmudny proces nauki i zdawania egzaminów. Dla większości to bardzo stresujący czas i z jakiegoś powodu władze swoimi decyzjami jeszcze bardziej go utrudniają.

Wszyscy wiemy, że aby powiedzieć, że coś potrafimy musimy wielokrotnie spróbować i popełnić tysiące błędów – ten proces nazywamy zbieraniem doświadczenia. Wiemy też, że gdy otrzymywaliśmy prawo jazdy wcale nie byliśmy przekonani, że potrafimy jeździć. Ok, wiedzieliśmy jak działa skrzynia biegów, wiedzieliśmy jak się zachować w prostych sytuacjach, jednak wiele rzeczy nam umykało i dopiero w samodzielnej jeździe bez instruktora uczyliśmy się reagować w samochodzie.

Wymogiem zdania egzaminu na prawo jazdy jest zdanie egzaminu teoretycznego – to już przy pomocy komputerów – oraz egzaminu praktycznego złożonego z szeregu czynności w realnym ruchu drogowym. Ten ostatni punkt jest przekleństwem wszystkich uczestników ruchu drogowego, już wyjaśniam, z jakiego powodu.

Otóż szanowny egzaminator bierze takiego ledwo opierzonego delikwenta (sam nim byłem to mam doświadczenie) i wpuszcza go w wir ruchu drogowego wprowadzając zaburzenie. Po pierwsze, dlatego, że kierowcy widząc „L” i napis „Egzamin” są uprzejmi, zachowują się nieracjonalnie chcąc pomóc zdającemu (pamiętając o swoich przeżyciach). Te działania wywołują stan, w którym „uczący się” i „zdający” poruszają się w wyobrażeniach o ruchu drogowym a nie w realnym świecie. Później okazuje się, że zamiast zachowywać się racjonalnie na początku zbierania doświadczeń robią numery w stylu przepuszczania, ustępowania, zatrzymywania się w niedozwolonych miejscach, które często kończą się wypadkami.

Poza tym ośrodki egzaminacyjne to nieszczęście dla wszystkich kierowców, którzy obok nich muszą przejechać. Natychmiastowo po otwarciu takiego ośrodka wydłuża się czas przemieszczania się na trasie a o miejscach parkingowych w okolicy można zapomnieć, dlaczego? Szkoły nauki jazdy, jako podstawową trasę nauki przyszłych kierowców obierają sobie trasy podróży egzaminatorów. A egzaminatorzy nie mają jakiejś nieograniczonej możliwości, mają przejechać x kilometrów i powiedzieć, że nie boją się człowieka wypuścić na ulicę. Codziennie rano obserwuje kolejki 3 do 5 samochodów szkoły jazdy ciągnącej się za czerwonym samochodem egzaminacyjnym.

Jak stoję w korku wywołanym przez instruktorów i egzaminatorów to rozmyślam, co by tu zrobić by ludzie nie mieli kłopotu z nauką jazdy i mam takie postulaty:

Drogie miasto, zbudujcie zamkniętą drogę, tak z 5 kilometrów, zróbcie tam park, postawcie światła, rondo, parkingi, sklep, fast-fooda i wpuszczajcie tam tylko samochody nauki jazdy. Niech w bilecie na egzamin mają kanapkę, którą sobie kupią w fast-foodzie, niech mają dowolny produkt do 20 zł z supermarketu, przy którym będą musieli zaparkować, niech odetchną sekundę w parku i przejadą konkretną trasę w losowy sposób. Zapewniam Cię drogie miasto – ludzie, którzy to wykonają będą lepiej przygotowani niż Ci, których katujesz w „prawdziwym” ruchu drogowym.

Drogie miasto, ja wiem, że może Cię nie stać na tego typu park egzaminacyjny, widzę, że może być inna możliwość. Może udałoby się wprowadzić taki znak zakaz wjazdu dla „nauki jazdy” w godzinach od – do? Tak sobie pomyślałem, że w zasadzie egzaminy i nauka jazdy wcale mi nie przeszkadzają jak jestem w pracy. Może by tak od 7: 30 do 9: 00 zakaz a potem kolejny koło 16:30 do 18:00? Zapewniam Cię moje drogie miasto, ja będę zdrowszy, przyniosę Ci więcej pieniędzy i częściej mnie będziesz widzieć uśmiechniętego! To, co mogę na Ciebie liczyć? Bardzo, bardzo proszę.

A jak i tego nie możecie wprowadzić, to może wstawcie obowiązkowy element egzaminu na placu manewrowym związany z ruszaniem po zmianie świateł tj., jeśli przez egzaminowanego na światłach przejadą tylko 2 osoby to egzamin oblany.

A teraz słowo do Ciebie uczący się kierowco! Ja w Twoim lusterku tylko wyglądam na spokojnego, w myślach zabiłem Cię już z 5 razy.